czwartek, 24 listopada 2011

Pranajama - rozprzestrzenianie siły witalnej poprzez oddech

Pranajama to praktyka, którą obok asan uprawiają jogini.

Prana oznacza dosłownie siłę witalną, a cała praktyka polega na rozprzestrzenianiu owej siły witalnej w lciele człowieka.
Oprócz dotlenienia organizmu technika ta sprawia, iż organizm oczyszcza się z toksyn. Może to będzie dla niektórych zaskoczeniem, ale dzięki oddychaniu pozbywamy się z organizmu 70% wszystkich toksyn. Zaledwie 30% nieczystości usuwanych jest z potem, moczem oraz kałem.

Hinduski mentor Patańdżali zwykł posługiwać się następującą metaforą na opis działania pranajamy:
Jeżeli rolnik uprawia ryż na polach tarasowych, nie musi przenosić wody w wiadrze do każdego miejsca na polu - wystarczy, że usunie zaporę u szczytu tarasów i wtedy spływająca woda sama nawodni całe pole bez jakiegokolwiek wysiłku rolnika. 
W Pranajamie oddech jest sposobem na usunięcie wszystkich blokad w ciele, tak ażeby energia witalna mogła przez nie przepływać.

Pamiętajmy, wg nauczycieli jogi prawidłowo jest oddychać nosem, a nie ustami.

Pełen oddech powinien wyglądać jak fala przechodząca od brzucha ku górze. Od przepony do płuc.

Chciałabym teraz przedstawić jedną z technik oddychania pranajamy, bardzo przydatną w sytuacjach stresowych.
Korzystnie działa także na wszelakie choroby zatok.


ODDYCHANIE ZMIENNE (Sukha purvak)

1. Najlepiej usiąść wygodnie, jeśli nie ma możliwości wykonujemy ćwiczenie na stojąco.
2. Zamknij prawe nozdrze palcem.
3. Weź powolny i głęboki wdech przez lewą dziurkę w nosie.
4. Zamknij palcem lewe nozdrze i jednocześnie otwórz prawe.
5. Wypuść powoli całe powietrze przez prawe nozdrze, aż poczujesz, że Twoje płuca są puste.
6. Weź kolejny wdech prawym nozdrzem.
7. Zamknij palcem prawe nozdrze, powoli wypuść powietrze lewym.
8. Weź wdech przez lewe nozdrze i kontynuuj cykl.

Zacznij od pięciu zwiększając liczbę cykli do piętnastu.

Sama stosuję tę technikę, kiedy jestem bardzo zmęczona, kiedy nie mogę ogarnąć myślami swoich zadań lub nie radzę sobie ze zmęczeniem. Jestem w pracy, napięcie rośnie, nie wiem jak się nazywam, mam otwartych 15 okienek na swoim laptopie, czas mnie nagli, zaczynam panikować...i właśnie wtedy staram się wykazać opanowaniem, oddalam się na moment i wykonuję kilka cykli oddychania zmiennego. Pomaga mi to. To chwila wyciszenia, chwila napełnienia się energią, spokojem. Warto w to uwierzyć i warto przekonać się na własnej skórze.

czwartek, 3 listopada 2011

Medycyna chińska ad.1 - Długowieczność

Zwiedziłam ostatnio w Łodzi pewne miejsce. Jest ono połączeniem księgarni ze sklepem z naturalnymi kosmetykami/suplementami i tysiącem innych rzeczy, których nie ma czasu i sensu teraz wymieniać. Tam wpadłam jak śliwka w kompot, byłam tak zauroczona atmosferą danego miejsca, jak i asortymentem, że straciłam rachubę czasu. Szperając w stertach książek zatrzymałam się na dłużej przy pozycjach dotyczących medycyny chińskiej. Wybawiłam się chińskimi preparatami z niejednej opresji, nie musząc sięgać po niszczące antybiotyki, toteż chętnie poświęcę dzisiejszy post na kawałek tej historii.

Medycyna chińska to jak wielka biblioteka, w której nie widzimy, gdzie jest koniec regałów z książkami. To temat rzeka, często stanowi podstawę wielu zasad czy naturalnych metod leczenia, które znamy i stosujemy dziś. Chcąc odnaleźć skrótową definicję, powiem w ten sposób:

System naturalnej medycyny chińskiej jest zbiorem zasad i metod opierających się na taoistycznym spojrzeniu na życie i naturę. W obrębie tego systemu związek między człowiekiem a naturą jest nierozerwalny. Aby osiągnąć dobre samopoczucie fizyczne i duchową satysfakcję, musimy żyć w harmonii z naturą.

Można pomyśleć: dobre sobie, żyję w mieście-metropolii, wielkim, pełnym betonowych ulic i pędzących samochodów wraz ze smrodem, jaki za sobą unoszą i mam żyć w zgodzie z naturą?
Brzmi trochę jak żart, dlatego warto przypomnieć sobie o cudownej sztuce kompromisu. Życie w zgodzie z naturą nie oznacza, że podreptam jutro na bosaka przez pół miasta do pracy czy rzucę pracę i będę się oddawać karmieniu gołębi w pobliskim parku. Owszem, gdybym była panem Cejrowskim to może i tak, a nawet czemu nie, niestety w mojej pracy nikt by ni zrozumiał...

Róbmy zatem, co się da. Ocalmy z systemu medycyny chińskiej kilka zasad i zastosujmy je w naszym życiu codziennym. Wszak mamy wybór żyjąc w tym wolnym kraju, o której godzinie kładziemy się spać (to, o której wstajemy określa zwykle nasza praca, jednakże pamiętając ile godzin snu zaleca dana medycyna, postarajmy się dostosować), co jemy (pomimo marketów pełnych rafinowanego jedzenia szpikowanego konserwantami, są jeszcze produkty oraz całe sklepy ze zdrowym jedzeniem, a najlepiej pobliski ryneczek), jakie mamy podejście do życia itp., itd.

Czego tak naprawdę chciano uzyskać przy pomocy medycyny chińskiej? Instynktownie nasuwa się odpowiedź:  ZDROWIA. Zdrowie w tym przypadku oznacza jednak coś konkretnego, a mianowicie DŁUGOWIECZNOŚĆ.

My śpiewamy "Sto Lat", a Chińczycy mówią: Obyś miał tyle szczęścia, ile jest wody w Morzu Chińskim, i tak długie życie, jak stare są Góry Południowe.

Historyczne postacie pokazują, że istnieje zjawisko długowieczności. Laozi, autor Tao Te Ching, opuścił ten świat w wieku 180 lat, Peng Tze dożył ponoć imponujących 800 lat, a Liu Jing zmarł w wieku 305 lat.

Jednym z pierwszych badaczy sposobów odmładzania się był słynny Żółty Cesarz, który dożył wieku 111 lat. Do samej śmierci zajmował się ważnymi sprawami państwowymi oraz prowadził aktywne życie płciowe. Musiał zatem znać kilka sekretów :) Poniżej fragment Kanonu medycyny wewnętrznej Żółtego Cesarza:

Sposobem na długowieczność jest bycie umiarkowanym w jedzeniu i piciu, regularnym w trybie życia, spokojnym w sercu i obojętnym na sławę i zyski, należy także unikać ekstremalnych warunków pogodowych. Jeżeli będziesz przestrzegać tych zasad, energia qi będzie płynąć w twoim ciele, twój duch będzie silny i zdolny przeciwstawić się każdej chorobie. Jak mógłbyś wtedy zachorować? Dlatego pożądane jest, abyśmy ograniczyli swoje ziemskie pragnienia, mieli spokojny umysł, wolny od lęku i wybuchów emocji, i dbali, aby nasze ciało było aktywne bez przemęczania go...
I odwrotnie, picie wina jak wody, angażowanie się w stosunki płciowe w stanie upojenia, pozbywanie się esencji seksualnej i prowadzenie nieregularnego trybu życia, ignorowanie ważności nasienia i ochrony energii - to pewny sposób na szybkie starzenie się i przedwczesną śmierć.

Dziw aż bierze czytając to i dostrzegając, iż te same słabości, pokusy i błędy popełniamy my mieszkańcy Europy XXI w. Czyż nie mowa bowiem o umiarze we wszystkim, co robimy, o tym, jak stres i gniew niekorzystnie wpływają na zdrowie, o naszej immunologii, nałogach i wszystkim tak dobrze nam znanym.

Znaczącym zjawiskiem w medycynie chińskiej jest związek pomiędzy esencją seksualną a starzeniem się i śmiercią. Ojcowie naturalnej medycyny chińskiej uważali esencję seksualną za podstawową siłę napędową w naszym życiu. I znowu odwołajmy się do powyżej cytowanej księgi:

U kobiet energia qi nerek (ekwiwalent esencji seksualnej) zaczyna się rozwijać w wieku siedmiu lat, charakteryzując się zmianami w uzębieniu i owłosieniu. Kiedy osiąga ona wiek 14 lat (dwa razy siedem), jej kanał ren się otwiera i rozpoczyna się menstruacja. Tak więc może ona począć i urodzić dziecko. Kiedy osiąga ona wiek 21 lat (trzy razy siedem), jej qi nerek wzrasta, a zęby osiągają ostateczną wielkość. W wieku 28 lat (cztery razy siedem) jej ciało jest najsilniejsze, a włosy najdłuższe. W wieku 35 lat (pięć razy siedem) jej energia qi nerek zaczyna się zmniejszać. W rezultacie na jej twarzy zaczynają pojawiać się zmarszczki, a włosy zaczynają wypadać. W wieku 42 lat (sześć razy siedem) pojawia się u niej niedobór qi nerek. Kiedy osiąga wiek 49 lat (siedem razy siedem), jej kanał ren staje się słaby i dlatego ustają miesiączki.
U mężczyzny energia qi nerek zaczyna rosnąć w wieku ośmiu lat, co manifestuje się wzrostem zębów i włosów. Kiedy osiąga on wiek 16 lat (dwa razy osiem), jego qi nerek staje się silna, może on odbyć stosunek płciowy i mieć wytrysk. W wieku 24 lat (trzy razy osiem) jego energia qi nerek gromadzi się aż do wieku 32 lat (cztery razy osiem), wtedy jego qi nerek osiąga swoje apogeum i mężczyzna jest w szczytowej formie fizycznej. Kiedy osiąga wiek 40 lat (pięć razy osiem), zaczyna mieć niedobór qi nerek. W wieku 48 lat (sześć razy osiem) niedobór qi nerek się pogłębia. W efekcie nie tylko funkcja nerek, ale też wątroby i serca jest osłabiona. W wieku 64 lat (osiem razy osiem) jego energia qi nerek jest prawie wyczerpana, zaczynają mu wypadać zęby i włosy.

Starożytni Chińczycy uznawali siedem lat za cykl kobiety, a osiem lat cykl mężczyzny. Kolejność cykli jest połączona ze wzrostem i zmniejszaniem się energii qi nerek w związku z esencją seksualną. Dlatego też praktyka odmładzania w medycynie chińskiej skupia się na zachowaniu esencji seksualnej.

Wstrząsy emocjonalne i stresy są główną przyczyną procesu starzenia się organizmu. Chińczycy polecają zatem zminimalizować wszelkie emocje. Czyżby można porównać tą teorię z poglądami stoików?

Według doktora Sun tao odmładzania i długowieczności polega na równowadze i umiarkowaniu. Oznacza to, że nadmiar jest tak samo szkodliwy jak niedobór. Kluczem do odmłodzenia i długowieczności jest stałe zachowywanie energii, a podstawową zasadą, która tym rządzi, jest umiar. Umiar pozwala wystrzegać się błędów i unikać zarówno niedoboru, jak i nadmiaru. Zasadą jest chronić swoją energię życiową.

Jak się zastanowić, te starożytne dogmaty, nie są wcale oderwane od dzisiejszej rzeczywistości. Umiar to równowaga, zarówno w jedzeniu, jak i w kontaktach z używkami, pracy, wysiłku fizycznym, ilości snu itd. Człowiek ulega tym samym pokusom od wieków i ten sam cykl jest mu przypisany. Te same sposoby są dla niego lekiem. Dlatego też będę kontynuowała wpisy dotyczące mądrości medycyny chińskiej, z czasem przechodząc do opisu konkretnych leków.

piątek, 21 października 2011

My w tym miejscu i czasie - możliwe, że zdrowi?

Swój pierwszy post w tym ekshibicjonistycznym dzienniczku zatytułowałam przy użyciu pytania retorycznego. Jak powszechnie wiadomo, nikt nie powinien oczekiwać na nie odpowiedzi. Jednoznacznej odpowiedzi bowiem nie ma. Myślę, że możemy starać się być zdrowi, lecz zdrowie trzeba potraktować jako ideał, a przecież ideałów nie ma.

Niektórzy twierdzą, że ta cała "nagonka" (już zgłaszam sprzeciw - nikt nikomu nic nie narzuca) na zdrowe odżywianie to rodzaj fanaberii nie do spełnienia. Niemalże w każdym produkcie kupowanym w markecie czają się konserwanty, glutaminiam sodu, polepszacze, wzmacniacze...i inne wykańczacze. A kogo? A nas.

"Gdybym miała za każdym razem studiowć etykiety na zakupach to bym chyba zwariowała". Słyszę od ludzi.

Owszem. Trąci to pewną przesadą, ale już teraz na wstępie określę swój punkt widzenia - WARTO.

Warto, gdyż lepiej wcześniej, niż  później. Lepiej zapobiegać, niż leczyć. Banały, prawda? A jednak dopiero, kiedy człowiek nabawi się przeróżnych przypadłości, o istnieniu których nawet nie miał pojęcia, zaczyna dostrzegać, że to chore, że pożera codziennie przeróżne "E". Co to jest E i gdzie rośnie? Sick!

Nie chcę, żeby ten tekst zamienił się w coś w rodzaju "Gdyby kózka nie skakała...". Powiem tylko tyle, że  sama będąc młodą, energiczną osobą nie szczędziłam sobie przeróżnych przyjemności, takich jak jedzenie i używki (wystarczyło trochę więcej niż raz na jakiś czas), a teraz będąc trochę starszą młodą osobą cholernie tego żałuję. Bo teraz jestem chora. Bo teraz mam w głowie traumę bolesnych badań, takich jak np. kolonoskopia. Wspomnienie wycieczek na izbę przyjęć do szpitala (żeby jeszcze chcieli przyjąć!) z bólem brzucha nie do zniesienia itd.

Tu jest miejsce, żeby powiedzieć, że właśnie dlatego zaczynam pielęgnować tego bloga. Żeby podzielić się swoimi "przygodami" ze zdrowiem i jego brakiem, żeby podzielić się wiedzą z wielu przeczytanych książek i doświadczeniami ze spotkań z wieloma mądrymi ludźmi. Mam nadzieję wejść w dialog z osobami szukającymi równowagi w środowisku, w którym przyszło nam żyć. I mam nadzieję pomóc, tak jak kilka osób pomogło mi, zwracając uwagę na pewne kwestie, objawy, symptomy, oznaki...których nie dostrzegają lekarze z przychodni i szpitali.

Ciężko o bycie zdrowotnym ideałem w dzisiejszych czasach. A może nawet to niemożliwe. Warto jednak posiadać świadomość, co czym pachnie. Świadomość ta jest bowiem świadomością o nas samych oraz otaczającym nas świecie.

Ściągając słowa od Beaty Pawlikowskiej, którą bardzo szanuję, przypomnę tylko, że liczy się każdy mały kroczek do celu. Każdy jeden kroczek powinien być bieżącym zadaniem, a doprowadzą nas one do głównego celu, jaki sobie wyznaczyliśmy. Warto dla siebie, dla zdrowia, dla satysfakcji, da dumy z siebie samych i swojej silnej woli.